środa, 15 lipca 2015

Szósty dzień w Krynkach, 14.07.2015

Czyżby zmiana tradycji pogodowej? Może nie całkowita, ale w kluczowych momentach mamy słońce, więc w dobrych humorach idziemy do katolickiego księdza zadać mu pytania, których nie zadaliśmy batiuszce. I tym razem mieliśmy do czynienia z bardzo pozytywną osobą, która chętnie nam odpowiadała. Ksiądz Tomasz zwrócił nam uwagę na to, że postawy "na dole", czyli wśród zwykłych ludzi i księży, są znacznie bardziej otwarte i ekumeniczne niż tych "na górze". Ponad godzina, którą spędziliśmy w kościele, minęła błyskawicznie.

Poszliśmy do GOK-u, w którym podsumowaliśmy sobie spotkania z kapłanami katolickim i prawosławnym, co wykorzystaliśmy również do przypomnienia sobie o sposobach ułatwiających prowadzenie rozmów. Bardzo nam się to przydało, bo przed nami były kolejne wywiady z mieszkanką i mieszkańcem Krynek. Tym razem podeszliśmy do rozmowy inaczej. Nie układaliśmy kwestionariusza, tylko każda osoba miała sama pomyśleć, co ją najbardziej interesuje i na tej podstawie zadawać pytania. Podzieliliśmy się na dwie grupy. Jedna poszła z Adamem do pani Haliny, druga ze mną do pana Józefa.

Ani Pani Halina naszym "wywiadowcom" ani "wywiadowcy" Pani Halinie nie byli obcy. Ale podczas rozmowy mogli spojrzeć na siebie z nieco innej niż zazwyczaj perspektywy. Mogliśmy spojrzeć na Krynki sprzed lat pięknie odmalowane słowami Pani Haliny. Na wakacje spędzane przez dzieci na pasieniu krów, na "dynastię" nauczycieli muzyki w tutejszej szkole. A także na nieco późniejsze lata, gdy - być może - mamy obecnych gimnazjalistek, tak jak i te dzisiejsze chowały się do sklepiku Pani Haliny przed kolegami obrzucającymi je śnieżkami. Posłuchaliśmy też o tym jak znikał z użycia język prosty.

Pan Józef również nie był anonimową osobą dla dziewczyn, które poszły na wywiad z nim. Jest to jedna z ostatnich żyjących osób, które pamiętają wojnę w Krynkach. Jego opowieść była bardzo dramatyczna. W głosie pana Józefa słychać było, że tamte historie wciąż w nim żyją. Historie o tym, jak przynosił do getta Żydom chleb, jak chronił pewną Żydówkę przed schwytaniem przez niemieckich nazistów, jak miejscowy przemysł chylił się pomału ku upadkowi. Z jednej strony był łatwym rozmówcą, bo sam chętnie o wszystkim opowiadał. Z drugiej strony trudno było nam zadać mu własne pytania, bo jego narracja nie ustawała. Widać było, że pan Józef czuję potrzebę opowiedzenia swoich wspomnień, aby nie zginęły i dotarły do kolejnych pokoleń. Dał nam również książkę napisaną przez towarzysza jego brata, który spędził większą część swojego życia na zesłaniu na Syberii.

Na podsumowaniu naszych wywiadów czuło się, że rozmowy przyniosły nam wszystkim ogromną satysfakcję, wszyscy byliśmy poruszeni. Zaczęliśmy się zastanawiać, co możemy zrobić z usłyszanymi historiami. Mamy czas do kongresu, aby to wymyślić.

Na dzisiejszych zajęciach pojawiły się dwie nowe osoby, więc na koniec opowiedzieliśmy im o naszych postaciach. Bardzo ciekawie słuchało się, jak dziewczyny (Cadyk, czyli Szymon musiał wcześniej wyjść) coraz żywiej o sobie opowiadają. Wczorajsze opowiadanie historii z ich życia było najwyraźniej bardzo inspirujące!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz