Deszcz nie ustaje. W zasadzie to jest gorzej niż w
poprzednich dniach. Trochę to nas martwi, bo na dzisiaj mamy zaplanowaną wizytę
u miejscowego batiuszki. Ale nie poddajemy się czarnym myślom i jedziemy do GOK-u
przygotować z młodzieżą kwestionariusz na spotkanie z duchownym prawosławnym.
Tym razem chcemy im trochę podpowiedzieć pytania i robimy karteczki, na których
napisane są takie informacje jak religia (judaizm, katolicyzm, islam),
podobieństwa lub różnice i kategoria: wiara, świątynia, święta, rodzina, język.
W zależności od tego, co dana osoba wylosuje, na tej podstawie układa pytanie.
Akurat przestało padać, więc idziemy. Batiuszka okazuje się być bardzo sympatycznym
człowiekiem. Odpowiada nam na pytania chętnie, jest zaangażowany i chętny do
interakcji z nami. Pojawiają się dodatkowe pytania. W naszej grupie są osoby
różnych wyznań, katoliczki i prawosławne. Dziewczyny, które nigdy lub bardzo
dawno temu nie były w cerkwi, wypytywały się swoich prawosławnych koleżanek o
elementy wystroju cerkwi. Spotkanie było okazją do tego, aby nie tylko
dowiedzieć się czegoś od prawosławnego duchownego, ale także do wymienienia się
informacjami na temat swoich wyznań między uczestniczkami i uczestnikami warsztatów.
Po powrocie do GOK-u porozmawialiśmy o
naszym doświadczeniu. Batiuszka nie miał okazji odpowiedzieć na wszystkie
pytania, które wynikały z karteczek. Pozostało wiele pustych pól. W
zasadzie nikt nie wylosował karteczki z kategorią rodziny. Zastanawialiśmy się,
co się dzieje w takich sytuacjach, gdy nie mamy żadnych informacji o pustym polu. Uznaliśmy, że to okazja do tworzenia własnych wyobrażeń, ale
niekoniecznie dobrych i prawdziwych. Gdy czegoś nie wiemy, gdy coś jest obce,
to często naszym myślom o takim pustym polu towarzyszy lęk, obawa. W ten sposób tworzą się uprzedzenia. Puste pole nigdy nie jest
puste. Dlatego warto
weryfikować taką wiedzę, która tworzy się w pustym polu.
Przed wojną Krynki w większości były zamieszkane przez Żydów. Resztę
stanowili katolicy i prawosławni. Dzisiaj wygląda to zupełnie
inaczej. Żydów nie ma, są po nich tylko pozostałości. Stare, chylące się ku
upadkowi synagogi, kirkut, domy, zdjęcia i archiwa. To istnieje, można o tym
przeczytać, obejrzeć, dotknąć, ale nie jest to już ta „żywa historia”. W życiu uczestniczek i
uczestników naszych warsztatów ta przeszła obecność Żydów niewiele znaczy.
Dlatego zaproponowaliśmy im zadanie, w którym mogli doświadczyć tego, jak mogłoby się żyć w Krynkach, gdyby wojny nigdy nie było, zaś Żydzi wciąż stanowiliby większość społeczności. Odnaleźliśmy kilka imion i nazwisk osób pochodzenia żydowskiego, które
kiedyś mieszkały w odwiedzanej przez nas miejscowości. Przeszliśmy się na
cmentarz prawosławny i spisaliśmy imiona i nazwiska kilku leżących tam osób.
Podobnie zrobiliśmy na cmentarzu katolickim. Następnie skonstruowaliśmy listę
kilku Żydówek, jednej Białorusinki i jednej polskiej katoliczki (tyle osób akurat
tego dnia przyszło na zajęcia, były same dziewczyny), wymyśliliśmy zawody ich ojców i daliśmy
młodzieży do wylosowania jedną postać. W ten sposób na sali były już nie tylko Julka, Kasia,
Nika, Emilka i tak dalej. Pojawiły się Kirah, Pelagia, Miret, Baszie, Choja i inne postaci,
które uczestniczki warsztatów przywróciły do życia. Wyobraziliśmy sobie sytuację,
że nie było holocaustu, jest 2015 rok, a Krynki są zamieszkiwane w większości przez
Żydów. Co robią kryneckie Żydówki w 2015 roku? Jak się ubierają, co lubią?
Gotują tradycyjnie czy raczej wolą eksperymentować ze współczesną kuchnią? Mają
męża i dzieci czy podróżują same po całym świecie? Chodzą na imprezy czy oddają się
modlitwie? A jak się czuje w Krynkach katoliczka, która jest w mniejszości? A
prawosławna Białorusinka? To wszystko zaczęliśmy sobie wyobrażać i tworzyć nowe
historie, które z każdym dniem będziemy coraz bardziej rozwijać.
Szczudła odjechały, więc już na własnych nogach rozeszliśmy
się do domów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz